niedziela, 7 października 2012

Poznajmy się: Estee Lauder, Sumptuous Mascara


Jakiś czas temu wpadła mi w ręce miniatura tuszu EL Sumptuous. Z racji tego, że używam jedynie drogeryjnych maskar z założenia postawiłam mu wysoką poprzeczkę. 
Pierwsze jego spotkanie z moimi rzęsami nie rokowało najlepiej. Był rzadki, zupełnie nie pogrubiał, odbijał się na dolnej powiece i niekiedy sklejał rzęsy. Trochę mnie to zniechęciło, ale wiadomo jak to jest z tuszami, trzeba im dać trochę czasu. Mijały dni i wzrastał mój poziom zadowolenia z użytkowania miniaturki. Tusz był bardziej gęsty, nie odbijał się na powiece a ja nauczyłam się uzyskiwać nim zadowalający efekt. Efekt naturalnych, podkreślonych i wydłużonych rzęs. Zdecydowanie nie osiągnie się nim spektakularnego rezultatu. Nie pogrubia on również rzęs, co osobiście dla mnie jest dużym minusem, bo akurat tego szukam w tuszach. Dodatkowo trzeba uważać przy nakładaniu kolejnych warstw bo możemy mieć zamiast rzęs owadzie nóżki.Tusz ten lubi też znikać w ciągu dnia. Zaraz po nałożeniu rzęsy wydają się być czarne i okazałe, a po całym dniu patrząc w lustro widziałam tylko cienkie kikutki. Trzeba by go było raczej poprawiać w ciągu dnia ale to zupełnie nie jest zabawa dla mnie.


Pojemność 2.8 ml służyła mi przez miesiąc. Zostawiła po sobie mieszane wrażenia. Na plus wyraźny, czarny kolor, wydłużenie. Na minus brak pogrubienia, zanikanie i cena nieadekwatna do jakości. 



Tusz w akcji